W końcu nadszedł ten moment! Kolejne nerwice i natręctwa musiały do tego doprowadzić. Adaś Miauczyński skończył na kozetce! A razem z nim terapię przechodzą i widzowie najnowszego filmu Marka Koterskiego.
![]() |
| Michał Koterski z rolą Adasia Miauczyńskiego poradził sobie zaskakująco przyzwoicie. |
7 uczuć (2018) idzie śladami głośnego Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham (2016) Pawła Łozińskiego i serwuje bolesną podróż w głąb samego siebie, własnych skrzętnie skrywanych uczuć i niepewności. Adaś rozpoczyna psychoterapię. Nieudane małżeństwo, które dopiero co znalazło swój gorzki finał w dotkliwym rozwodzie, okazało się bodźcem do szukania pomocy. Dlaczego taki jestem? Dlaczego nie radzę sobie z własnymi uczuciami? W końcu, dlaczego doprowadzam do drastycznej destrukcji wszystkiego, co mnie otacza? Terapeutka, głosem Krystyny Czubówny, naprowadza bohatera na wspomnienia z dzieciństwa. I tak dostajemy pełen obraz źródeł psychicznego spustoszenia, które swoje początki miało już w najwcześniejszych latach życia i wydawałoby się błahych wydarzeniach, o których już dawno zapomniał albo je bagatelizował.
Koterski nie byłby sobą, gdyby nie ubrał tej historii w szafaż słodko-gorzkiej tragikomedii. Komedii jednak bardzo nierównej, bo o ile znany ze zwiastuna skecz o tłumaczeniu teorii względności Einsteina w kontekście fabularnym i zdecydowanie inaczej zmontowany wypada już o niebo lepiej, o tyle podśmiechujki z „prykania” raczej żenują. Nawet mając na uwadze dziecięcą perspektywę filmu. Dziecięcą, bo oto obsada utalentowanych aktorów musi odgrywać role kilkunastoletnich uczniów. Dzięki temu możemy być świadkami absurdalnej sceny, podczas której grająca matkę Joanna Kulig wyżywa się za złe oceny na córce, odtwarzanej przez Katarzynę Figurę. Zabieg bardzo ryzykowny, ale w przypadku „7 uczuć” doskonale wykonany, bo oto przed naszymi oczami ukazują się oblicza małych dorosłych, ciągle przypominając, że przedstawione wydarzenia będą miały destrukcyjny wpływ na dojrzałe wersje postaci.
![]() |
| Powierzenie ról dzieci dorosłym aktorom okazało się kluczem do sukcesu filmu. |
Problemem wydają się jednak przesadna teatralność reżyserii i umowność budowanego świata. Film sporo by zyskał, gdyby Koterski postarał się choćby o odpowiedniejsze, wyrazistsze kostiumy i scenografię. Do tego wydaje się, że sam reżyser daje w końcu upust własnemu wzburzeniu, ponieważ dominujący w trzecim akcie filmu moralizatorski ton ma charakter łopatologii totalnej. Chociaż trzeba też przyznać, że to moralizatorstwo ma jakieś uzasadnienie w samym temacie. Oto Koterski zaserwował widzom wykład o istotnych błędach w wychowaniu, które zostawiają swoje piętno na całe późniejsze życie. Na końcu daje więc nareszcie dojść do głosu tym tłamszonym tytułowym siedmiu uczuciom.
7 uczuć
2018, reż. Marek Koterski
! SPOILER CORNER !
Z filmu możemy się dowiedzieć, że dorośli wynoszą ze swojego dzieciństwa około 400 godzin wspomnień. 7 uczuć kondensuje ten czas do dwóch godzin intensywnych przeżyć, które naznaczyły życie kultowego Adasia Miauczyńskiego. Są to jednak wariacje wspomnień dość uniwersalnych: odłączenia od matczynej pępowiny, widmo traumy związanej z ukochanym zwierzakiem, w końcu pierwsze miłostki i poznawanie własnej seksualności. Cały wachlarz uczuć i przeżyć, które dorośli bagatelizują.
![]() |
| Najwcześniejsze wspomnienia małego Adasia dotyczą matczynej miłości oraz tego, jak to zaufanie do matki zostaje totalnie zniszczone. |
Co Adaś słyszy jako uzasadnienie kłamstwa matki, która w końcu musiała wrócić do stałej pracy? „Musiałam cię okłamać, bo byś nie zrozumiał”. A później, gdy przeżywa pierwszy zawód miłosny? „Zakochaj się w nauce”. A w ogóle to zupa stygnie, choć na zupę, pomidorowa, dobra, jaką lubisz. Nie ma tu miejsca na radzenie sobie z emocjami, które nakazuje się po prostu stłamsić. Koterski jasno uznaje to za główny problem współczesnego wychowania i bezpośrednio, przez kontekst psychoterapii dorosłego Adasia i doświadczeń z poprzednich filmów, pokazuje jak niszczący wpływ na psychikę dorosłego bohatera miało to polecenie duszenia w sobie uczuć.
W wywiadzie dla Onetu psycholog Joanna Goska tłumaczy, że: „rodzice często każą dziecku się po prostu uspokoić. To powoduje odcięcie od emocji, dzieci uczą się je spychać na boczny tor, zamiast pozwolić sobie je przeżyć i nauczyć się z nimi radzić. (...) Dziecko czuje, że coś się z nim dzieje fizycznie, a jednocześnie słyszy od dorosłego, że >nic się nie dzieje<. A skoro mówi to autorytet, mój ważny dorosły, to zaczyna się myślenie: >to, co się dzieje, nie jest dobre, nie mogę się czuć tak, jak się czuję<. W związku z tym u dzieci pojawiają się próby, by przestać czuć i wyrastają z nich dorośli, którzy nie mają dostępu do swoich emocji. Potem trudniej budować relacje, cieszyć się tym, co dookoła, świadomie podejmować decyzje. Może to też prowadzić do napięć albo lęków.”
![]() |
| Przez cały film reżyser bardzo wymownie ukazuje kolejne etapy tłumienia dziecięcych emocji. |
Jak wspominałem w recenzji, „7 uczuć” ma sporo czysto filmowych problemów, ale nadrabia je szczerością i bezpośredniością przekazu oraz pewną czułością w odnajdywaniu znaczenia wspomnień. Nawet jeśli naznaczonych totalnie moralizatorsko, jak w mocnej scenie próby samobójczej młodych bohaterów, po której woźna, grana przez Sonię Bohosiewicz, wykłada całe znaczenie i w ogóle sens filmu na tacy. I nawet jeśli Koterski momentami przekracza pewne granice, czy to komediowe, czy to w tautologii fabuły, to przede wszystkim zmusza widzów do spojrzenia w głąb siebie i zadania sobie pytań o własne nieprzepracowane sprawy, które kompletnie nieświadomie mogą mieć ogromny wpływ na nasze aktualne życie.




Komentarze
Prześlij komentarz