„It's one small step for man, one giant leap for mankind”. Słowa, które naznaczyły wyobraźnie kolejnych pokoleń. I pomyśleć, ża jeszcze na początku tego przełomowego XX w. Georges Méliès mógł dawać upust bezgranicznym fantazjom o kosmosie, które w zderzeniu z rzeczywistością okazały się infantylnymi, acz oczywiście uroczymi fantasmagoriami. W 1969 roku człowiek w końcu miał okazję skonfrontować swoje przekonania o wszechświecie, przełamać pewną niewyobrażalną barierę i odkryć jakąś, z punktu widzenia kosmosu maleńką, ale z perspektywy ziemskiej ogromną, tajemnicę. Niemal pół wieku później po historię amerykańskiego projektu Apollo sięgnęła najnowsza nomen omen gwiazda Hollywood, twórca La La Land (2016) i Whiplash (2014) Damien Chazelle.
![]() |
| Reżyser skrupulatnie pokazuje cały bagaż wiedzy i doświadczeń wymagany od astronautów. |
W Pierwszym człowieku młody, a przecież już bardzo utytułowany reżyser kolejny raz pokazuje tę niesamowitą energetyczność narracji. Z biografii Neila Armstronga robi wielką, bardzo efektowną rozprawę o kluczowym aspekcie człowieczeństwa, czyli poznaniu, a co za tym idzie, ciągłym przekraczaniu zastanych granic. Chazelle z niezwykłą starannością pokazuje, ile pracy wymagały już same przygotowania oraz jakim ogromem wysiłku i nieprzebraną wiedzą naukową musieli się wykazywać kandydaci do podróży w nieznane. Ta skrupulatność jest jednak idealnie wpasowana w narrację, która sprawia, że niedawna Grawitacja (2013, reż. A. Cuarón) jawi się jako efekciarska wydmuszka. Sekwencje lotów są po prostu fantastyczne, precyzyjnie nakręcone, przejrzyście zmontowane, prowadzone z niezwykłym wyczuciem, które reżyser pokazał już w zaskakującym La La Land. Chazelle po prostu wybitnie umie w kino! Nie mówiąc już o tym, że umiejętnie podbudowuje wspomniane przesłanie filmu.
Wydaje się, że Pierwszy człowiek nieprzypadkowo pojawił się na ekranach kin w momencie renesansu rozważań nad podbojem kosmosu, który co rusz inicjuje swoimi ekstrawaganckimi pomysłami Elon Musk. Projekt został porzucony zaledwie kilka lat po sukcesie misji Apollo 11. Mimo ogromnych kosztów, co przecież wywoływało fale krytyki przy każdej najdrobniejszej porażce, amerykański rząd zadowoliło prześcignięcie ZSRR, które mogło już tylko oglądać plecy rywala zza Żelaznej Kurtyny. Cel został więc osiągnięty, ale... no właśnie, pojawiło się pytanie, co dalej. Dzisiaj żyjemy w rzeczywistości, w której koncept człowieka podróżującego po kosmosie od pół wieku stoi w miejscu, a pamięć o sukcesie sprzed lat tak bardzo wyblakła, że sporym zainteresowaniem cieszą się domorosłe pomysły płaskoziemców. Jakby całkowicie zapomniano, jaki postęp technologiczny, nie mówiąc już o rozwoju samej wiedzy o wszechświecie, dokonał się właśnie dzięki projektowi Apollo. Tymczasem Chazelle podbudowuje tę filmową opowieść, przypominając o sensie tego przekraczania granic.
![]() |
| W tej precyzyjnej narracji filmu znajduje się również miejsce do licznych odniesień do klasyków gatunku, choćby 2001: Odysei kosmicznej (1968) Stanleya Kubricka. |
Na początku filmu dowiadujemy się o tragedii, która spotkała rodzinę Armstrongów. Nowotwór złośliwy u młodziutkiej córki Karen doprowadził do śmierci dziewczynki. Bohater nie będzie o tym wspominał, ale tak precyzyjnie wygrane przez Goslinga zamknięcie i skupienie jasno wskazują na skrzętnie skrywaną wewnętrzną bliznę, która ciągle daje o sobie znać. Armstrong prze więc do przodu i stara się doprowadzić do sukcesu misji. Symptomatyczne, że zna ryzyko, iż w każdym momencie może zdarzyć się wypadek, jeden z tych, który doprowadził do śmierci wielu jego przyjaciół. Może już nigdy nie wrócić na Ziemię, nie zobaczyć własnej rodziny, ale czuje, że ta gra jest warta świeczki. W czasach, w których mówi się o kryzysie męskości, Armstrong z Pierwszego człowieka odświeża koncept bohatera, który stanowczo, mimo tak uczuciowo wygranych przez Claire Foy niepewności rodziny, dąży do celu, po prostu w niego wierząc, czy też uważając, że jest to właściwe. Przy tym zachowując szczerość postaw i pokorę. Zapewne ma nadzieję, że ten postęp zagwarantuje mu nie tylko miejsce w historii, czyli jedyną znaną ludzkości wersję swoistej nieśmiertelności, ale także pomoże w odkryciu nowego, a co za tym idzie, przyczyni się w postępie. Postępie, który gwarantuje ciągły rozwój. A to coś, o czym ciągle warto przypominać.
Pierwszy człowiek
First Man, 2018, reż. Damien Chazelle
Filmweb ----- IMDb ----- Rotten Tomatoes


Komentarze
Prześlij komentarz