Sony próbowało wplątać Lisbeth Salander w kolejną intrygę, ale wygląda na to, że studio raczej samo totalnie zaplątało się w kultowej serii Millennium, co doskonale widać w szalenie przeciętnej Dziewczynie w siecie pająka (The Girl in the Spider's Web, 2018, reż. F. Alvarez).
Nie sposób mówić o tym filmie bez przedstawienia całej zagmatwanej historii adaptacji. Oryginalna trylogia Millennium Stiega Larssona ciągle należy do moich ulubionych czytadeł. W książkach zachwyca przede wszystkim precyzja z jaką szwedzki autor potrafił budować tę sieć intryg i wzajemnych zależności, podbudowujących mroczny kryminał, który momentami przechodzi w porywający thriller. No i oczywiście ta dbałość w budowaniu niezwykle interesujących i oryginalnych postaci. Cała charakterystyka Mikaela Blomqvista, niegdyś popularnego dziennikarza śledczego, który znalazł się na życiowym zakręcie, to ciągła walka przeciwności, bo niby jest szlachetny i zdeterminowany, ale jednocześnie szalenie naiwny i nieco ciapowaty w swoich poczynaniach. Podobnie zbudowana przez Larssona została Salander, skrzętnie skrywająca dziewczęce uczucia i potrzeby pod fasadą tej twardej, niezwykle utalentowanej młodej kobiety, która pozwoliła jej z buta wyważyć drzwi do przesiąkniętej wonią taniej wody kolońskiej literatury kryminalnej. Nic więc dziwnego, że cykl Millennium stał się wydawniczym hitem. Miliony sprzedanych książek na całym świecie, do tego trzy szwedzkie ekranizacje, które rozszerzono do 6 - odcinkowej miniserii telewizyjnej. Mało tego, filmowi Lisbeth i Mikael, czyli Noomi Raapace i Mikael Nyqvist, szybko zaczęli robić karierę międzynarodową, a Rapace sięgnęła szczytu popularności grając w długo oczekiwanym Prometeuszu (2012) Ridleya Scotta. To wszystko sprawiło, że seria Larssona była wszędzie.
W tym czasie Sony wykupiło prawa do hollywoodzkich ekranizacji. I mimo sprawnej ręki Finchera, mimo świetnych ról Daniela Craiga i Rooney Mary, to po prostu nie mogło się udać. Wszyscy wiedzieli, kto był tym tytułowym „mężczyzną nienawidzącym kobiet” i zaintersowani już dawno znali tajemniczą przeszłość Lisbeth. Coraz więcej twórców próbowało też naśladować mrok skandynawskich kryminałów, próbując skopiować sukces Dziewczyny. Zaginiona dziewczyna (Gone Girl, 2014, reż. D. Fincher), Dziewczyna z pociągu (The Girl on the Train, 2016, reż. T. Taylor), czy choćby niedawna włoska Dziewczyna we mgle (La ragazza nella nebbia, 2017, reż. D. Carrisi). Przesyt, totalny przesyt. Pewnym wyjściem z sytuacji okazały się kontynuacje literackie Davida Lagercrantza, który dekadę po niespodziewanej śmierci Larssona podjął się próby wskrzeszenia serii. Problem w tym, że nowy autor nijak nie potrafi oddać energetycznej narracji oryginalnego twórcy. Owszem, te wszystkie intrygi prezentują się przyzwoicie, ale opisywane są topornym językiem i wypadają zatrważająco schematyczne. Do tego pod piórem Lagercrantza postacie, czyli największy wyróżnik trylogii Larssona, totalnie stanęły w miejscu, funkcjonują jakby w zawieszeniu, dążąc do nikąd i ich charakterystyka podchodzi już pod formę karykatury.
![]() |
| Nowa twarz Mikaela Blomkvista prezentuje się zdecydowanie zbyt młodzieńczo. Gudnasonowi daleko do dojrzałego wyglądu Nyqvista czy Craiga. |
I co z tego, że w najnowszym filmie Claire Foy w roli Salander robi co może, jeśli bazuje na słabowitym materiale, bo o ile Lagercrantz w literackim pierwowzorze przynajmniej próbował być precyzyjny jak Larsson, o tyle scenariusz Dziewczyny w sieci pająka wygląda jak nieco chaotyczna, nieprzekonująca, niebywale schematyczna papka wszystkiego po trochu. Trzeba przy tym dodać, że film jest dość luźną adaptacją pierwowzoru. Niby Lisbeth musi się zmierzyć z kolejnymi demonami przeszłości. Niby jest tu historia Fransa Baldera, informatyka, który przeraził się niebezpieczeństw płynących ze stworzonego przez niego oprogramowania i teraz próbuje odzyskać nad nim kontrolę. Niby ciągle mamy do czynienia z jego młodym synem, posiadającym niezykłe umiejętności dzięki zespołowi Sawanta. No ale, właśnie. O ile w książce sawantyzm jest dla chłopaka wielkim brzemieniem, przez które pozostaje zamknięty we własnym umyśle, nie potrafiąc się efektywnie komunikować z zewnętrznym światem, o tyle w filmie sprawia on wrażenie po prostu małego geniusza, o nieco innych talentach niż Lisbeth.
Już nie mówiąc o tym, że twórcy z Mikaela Blomkvista zrobili jakiegoś nieopierzonego podlotka, który wygląda jakby dopiero odbywał początkujący staż w redakcji „Millennium”. Mimo 40 lat na karku Sverrir Gudnason prezentuje się bardzo młodo, co totalnie zaburza odbiór dojrzałej, doświadczonej postaci, którą tak świetnie wygrywali Nyqvist i Craig. Po prostu większość z dokonanych przez twórców zmian odbiera opowieści specyfikę Millennium, przecież i tak już wcześniej niemało odartą przez Lagercrantza, wpychając film w formę kolejnego rutynowego kryminału. Niektórym być może to wysatrczy, ale dla mnie Millennium Larssona stawiało poprzeczkę zdecydowanie wyżej. Tymczasem teraz ten charakterystyczny tatuaż Salander zaczyna blaknąć coraz bardziej.
Dziewczyna w sieci pająka
The Girl in the Spider's Web, 2018, reż. Fede Alvarez
Filmweb ----- IMDb ----- Rotten Tomatoes
! SPOILER CORNER !
![]() |
| Na każdym kroku filmu pozorne efekciarstwo wygrywa z fabularną precyzją. |
I oczywiście, książki Larssona też miewały strasznie naciągane rozwiązania, jak choćby magiczne zmartwychwstanie Lisbeth zaraz na początku trzeciego tomu. Pisarz poświęcał jednak znacznie więcej uwagi, aby, po pierwsze, umiejętnie je podbudować, aby mimo wszystko prezentowały się dość zgrabnie i po drugie, znaleźć dla nich przynajmniej jakiekolwiek wyjaśnienie. Zresztą, dokładnie w ten sam sposób można analizować postacie. Przecież to już Larsson robił z Salander superbohaterkę. Super-inteligentna, genialna hakerka ze świetnymi umiejętnościami bokserskimi. Tylko, że autor oryginałów poświęcał bohaterom znacznie więcej czasu, pokazując ich też od tej drugiej strony. Na przykład Lisbeth, która po rozprawieniu się z członkami gangu motocyklowego próbuje uciec na ogromnej maszynie jednego z bandziorów i co chwilę wywraca się na drodze, bo nie jest w stanie wyważyć jej ciężaru swoim drobnym ciałem. Albo momenty fantastycznie ukazujące skrywane uczucia, jak Salander wewnętrznie zdruzgotana widokiem Mikaela z Eriką w finale pierwszego tomu.
Tymczasem zarówno Lagercrantz, jak i twórcy filmu idą po najniższej linii oporu tworząc karykatury. Super-Lisbeth i jej sidekick Mikael przeciwko kolejnym zbirom. Tu się wrzuci pościg, tam jakąś mroczną tajemnicę i voila. Na przęcietny kryminał spod znaku wieczornego, czwartkowego zapychacza programowego dla TVNu wystarczy. Ale czy na pewno o to chodzi?
Timecode: 00:06 - recenzja, 04:52 - spoiler corner



Komentarze
Prześlij komentarz