Oglądanie nowych produkcji twórcy klasycznej Annie Hall (1977) stało się grą w rosyjską ruletkę. Czy tym razem trafimy na nowe Blue Jasmine (2013) i Wszystko gra (2005), czy może raczej na chaotyczną grafomanię w stylu Zakochanych w Rzymie (2012) i Scoop - Gorący temat (2006)? Najnowszy film Allena to niestety kolejna ładnie opakowana ramota, która w całości zdaje się na fantastyczną Kate Winslet.
![]() |
| Ten barwny w obrazie świat "Na karuzeli życia" próbuje skryć wewnętrzną pustkę historii |
Niby wszyscy zdają sobie sprawę, że już mniej więcej od dekady Allen przebywa na emeryturze, podczas której raczej bawi się kinem, co roku wypuszczając następny film. I co roku dystrybutor stara się wciskać widzom te kolejne produkcje podkreślając, że za kamerą opowieści stał przecież legendarny twórca, więc chodźta, oglądajta, podziwiajta. Trudno jednak powiedzieć, czy nazwisko reżysera rzeczywiście do tego kina jeszcze przyciąga. Allen już dawno zatracił świeżość, która stanęła u podstaw ogromnego sukcesu jego dawnych, umiejętnie bawiących się słowem tragikomedii.
W Na karuzeli życia reżyser ponownie uderza w tony poważnego dramatu w stylu niedawnego Blue Jasmine. Mamy lata 50. w Coney Island. Była aktorka Ginny (Kate Winslet) żyje w małym mieszkanku przy parku rozrywki ze swoim młodym synem i jego ojczymem, Humptym (Jim Belushi), właścicielem miejscowego diabelskiego młyna. Karierę nieźle zapowiadającej się bohaterki załamała zdrada, której dopuściła się w poprzednim, szczęśliwym związku, i teraz próbuje wiązać koniec z końcem pracując jako kelnerka w restauracji. Względny spokój stagnacji przełamuje jednak pojawienie się córki Humpty'ego, Caroliny (Juno Temple), która stara się uciec od męża gangstera i ułożyć sobie życie na nowo. Problemy pojawią się, gdy dziewczyna zwróci uwagę na miejscowego ratownika, Mickey'a (Justin Timberlake), utrzymującego romans z Ginny, dla której owa relacja stała się ostatnią szansą na przełamanie przewlekłej apatii.
![]() |
| Tylko dzięki zniuansowanej grze Winslet opowieść Allena nie jest totalną katastrofą |
Na dobrą sprawę, wszystko, co w filmie Allena warte jest uwagi, wiąże się z bohaterka graną przez Kate Winslet. Aktorka umiejętnie wydobywa odcienie szarości w psychice postaci, w sposób bardzo wyrazisty ukazując skrajności nadziei, radości i szczęścia oraz marazmu, panicznej zazdrości i napadów wściekłości. Tylko kunszt Winslet sprawia, że Na karuzeli życia zachowuje jakąś pozorną spójność, wiążąc losy bohaterów i przeplatając je ze sobą. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zalety filmu...
Allen całkowicie gubi się we własnej historii, prowadzi poszczególne wątki bardzo chaotycznie, niektóre z nich urywając lub traktując jako rutynowe narzędzie rozwoju sztampowej akcji. Niby na samym początku wprowadza historię z punktu widzenia Mickey'a, byłego żołnierza, uczestnika II wojny światowej, który dorabia sobie będąc ratownikiem na plaży, aby skończyć studia i zostać uznanym pisarzem/dramaturgiem. Chłopak podkreśla, że "jako poeta, będzie używać symboli", a "jako dramaturg uwielbia melodramatyczne rozwiązania".
Allen dość szybko jednak załamuje tę perspektywę, co chwilę przeskakując do Ginny, a później praktycznie rezygnując z opowieści Mickey'a. Jaki więc sens miało przedstawienie historii w tym kluczu? Bo z perspektywy całego filmu wypada zaledwie jako niezręczna ekspozycja. Natomiast łopatologiczny symbolizm i nieprzemyślany melodramatyzm są wprowadzane przez reżysera tak nieumiejętnie, że całość sprawia wrażenie wielkiej, bezładnej i bezbarwnej (mimo desperackiego wprowadzania żywych kolorów do kadru) chałtury.
![]() |
| Świetna rola Winslet na pewno stawia ją wśród mocnych kandydatek do otrzymania przynajmniej oscarowej nominacji |
Allen dość szybko jednak załamuje tę perspektywę, co chwilę przeskakując do Ginny, a później praktycznie rezygnując z opowieści Mickey'a. Jaki więc sens miało przedstawienie historii w tym kluczu? Bo z perspektywy całego filmu wypada zaledwie jako niezręczna ekspozycja. Natomiast łopatologiczny symbolizm i nieprzemyślany melodramatyzm są wprowadzane przez reżysera tak nieumiejętnie, że całość sprawia wrażenie wielkiej, bezładnej i bezbarwnej (mimo desperackiego wprowadzania żywych kolorów do kadru) chałtury.
W pewnym momencie Kate Winslet stwierdza ustami swojej bohaterki, że ma już dość tej "tandetnej, bajkowej krainy". Skoro więc Allen tak umiejętnie podsumował swój film już w scenariuszu, to może jest jeszcze nadzieja? Na tą trzeba będzie jednak poczekać przynajmniej do zwiastuna kolejnej produkcji legendarnego twórcy Annie Hall i Vicky Cristina Barcelona (2008). I znowu będziemy łudzić się, że może to właśnie tym razem nie będzie tak źle...
Na karuzeli życia
Wonder Wheel, 2017, reż. Woody Allen
Filmweb ----- IMDb ----- Rotten Tomatoes



Komentarze
Prześlij komentarz