Przy Planty 7/9 (2016, reż. M. Jakulski, L. Loewinger) to fantastyczna lekcja o radzeniu sobie z niewygodną historią. Lekcja tym bardziej poruszająca i wartościowa, gdy widzi się otaczającą rzeczywistość, w której wypieranie faktów stało się podstawową taktyką obronną.
![]() |
| Dzięki działalności Bogdana Białka w Kielcach doszło do reaktywacji dialogu polsko-żydowskiego |
Dokument Michała Jakulskiego i Lawrence'a Loewingera sięga po historię Bogdana Białka, mieszkańca Kielc, który przez lata, już w XXI w., starał się przywrócić pamięć o wypieranej tragedii. 4 lipca 1946 r. doszło do pogromu kieleckiego, krwawego i bestialskiego mordu dokonanego przez mieszkańców miasta na społeczności żydowskiej. Twórców, jak i samego bohatera, szczegóły tej historii: domniemana prowokacja służb państwowych i nieprawdziwa plotka o porwaniu przez wyznawców judaizmu małego chłopca, w ogóle nie interesują. Tym bardziej, że obie teorie są raczej życzeniowym usprawiedliwianiem winnej zbiorowości. Dla reżyserów i Białka ważny jest sam niezaprzeczalny fakt wyrazu dzikiej furii i nieludzkiej żądzy krwi, której dopuścili się Polacy oraz proces radzenia sobie z tym tragicznym bagażem.
Przy Planty 7/9 jest przede wszystkim kroniką działań Białka, który stopniowo wskrzeszał świadomość dawnych wstydliwych wydarzeń, przez lata zepchniętych w niepamięć. Poczynając od organizacji pierwszych marszy pamięci, poprzez stawianie pomników, odrestaurowanie cmentarza żydowskiego, po konfrontację z ocalałymi z pogromu i rozwój dialogu polsko-żydowskiego w Kielcach. Twórcy oplatają ten rdzeń historii o psychologiczny kontekst bohatera, jego motywację i determinację w polemice z niechętnymi mieszkańcami. Białek doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko poprzez zaakceptowanie faktów historycznych i jakąkolwiek próbę zadośćuczynienia, nawet jeśli boleśnie kala to własne gniazdo, możliwe stanie się przywrócenie psychicznej równowagi społeczeństwa.
![]() |
| Czy rzeczywiście rozliczanie się z przeszłością jest jakąś zdradą narodową? |
Mieliśmy to i przy filmowo miernym Pokłosiu (2012, reż. W. Pasikowski), i przy zachwycającej wizualnie Idzie (2013, reż. P. Pawlikowski) - wewnętrzny bunt Polaków, że przecież nie wszyscy dopuszczali się ohydnych czynów, że wielu ginęło przez ukrywanie Żydów, że w sumie to i tak Polacy najbardziej cierpieli podczas II wojny światowej, a w ogóle po co rozdrapywać stare rany i jeszcze robić sobie światową antyreklamę barbarzyńskich antysemitów. Z podobnymi reakcjami spotykał się przez lata Białek. "Pogrom ubecki, a nie kielecki" - taką retorykę zaczęli przyjmować przeciwnicy retoryki bohatera. Ci ludzie nie rozumieją jednak, że przybieranie pozy odpowiedzialności grupowej i dalsze odwlekanie mierzenia się z przeszłością, działa tylko na ich szkodę, ponieważ w ten sposób hodują wewnętrznego pasożyta, który gdzieś tam podskórnie zatrzymuje ich w blokach startowych.
Przez lata spędzone pod okupacją sowiecką społeczeństwo polskie nie mogło przerobić swoich traum i tych wstydliwych epizodów historii. Ówczesne rządy ukrywały prawdę o pogromie kieleckim, w wytwarzanym obrazie ogólnonarodowej sielanki nie mogły sobie pozwolić na tak haniebną plamę, więc robiły wszystko, aby wyprzeć te wydarzenia z pamięci. Można się domyślać, że i sami ludzie, czynni uczestnicy mordu na Żydach, woleli zdusić w sobie koszmarne czyny. W filmie opowiada o tym potomek człowieka, który brał udział w pogromie. Przywołuje wspomnienia matki o rzeczonym dziadku, który po tych wydarzeniach skupił się na zapijaniu sumienia i agresywnym przelewaniu swojej beznadziei na członkach rodziny. Czy więc nie lepiej rozliczyć się z przeszłością i przejść do normalnego życia? Tym bardziej, że mamy przywilej mówienia o rzeczach dawnych, od nas niezależnych, a nie o własnych działaniach?
![]() |
| Widok zmienionych, otwartych, przyjaznych rodzinnych Kielc wydaje się być najwartościowszym zadośćuczynieniem krzywd dla ocalałych z pogromu. |
Jaka więc odpowiedzialność spoczywa na współczesnych kielczanach i Polakach? Przecież to nie my wbijaliśmy noże, tłukliśmy ciała metalowymi rurami, wyzywaliśmy od "żydowskich kurew". Nie wiemy nawet w jaki sposób sami zareagowalibyśmy w takiej sytuacji. Jest w filmie piękna scena, w której Białek rozmawia z dwoma starszymi kobietami ocalałymi z pogromu. Jedna z nich rzuca w stronę bohatera, że "ty to byś mnie na pewno ukrywał i mi pomógł". Jej nadzieja zostaje skonfrontowana z najczystszą, najboleśniejszą prawdą - Białek odpowiada: "nie wiem" i uzasadnia, że nie ma najmniejszego pojęcia, jakby się zachował będąc członkiem tamtej społeczności. Właśnie w tym fragmencie widać clou filmu i determinacji bohatera w walce o przywrócenie pamięci. Tylko dzięki akceptacji historii oraz oddaniu należnego szacunku ofiarom możemy uporać się z własnymi demonami i stać się lepszymi ludźmi.
Twórcy filmu i sam Bogdan Białek serwują więc widzom niezwykle wartościową lekcję o niezbędnej potrzebie rozliczenia z przeszłością. A już szczególnie z tą przeszłością wstydliwie nieprzyjemną. To, że kiedyś w danym miejscu działy się potworne rzeczy wcale nie oznacza, że jego dzisiejsi mieszkańcy są potworami. Aby jednak nie powtarzać błędów przeszłości, należy się z niej uczyć. A żeby wynieść coś z historii, musimy ją najpierw dogłębnie poznać i zaakceptować, sprawiając, że dawne doświadczenia staną się pełnoprawnym świadectwem minionych czasów.
Przy Planty 7/9
2016, reż. Michał Jaskulski, Lawrence Loewinger



Komentarze
Prześlij komentarz