Egocentryzm Branagha i intryga bez napięcia, czyli "Morderstwo w Orient Expressie"



Znany z przenoszenia na wielki ekran popularnych opowieści literackich Kenneth Branagh tym razem sięgnął po klasyczną powieść mistrzyni kryminałów, Agathy Christie. Morderstwo w Orient Expressie dość wiernie odtwarza swój literacki pierwowzór, próbując przy tym wpisać się w sukces Sherlocka (2010, tw. S. Moffat, S. Gatiss), poprzez podkreślenie ekscentryzmu Hercule'a Poirota. Całkiem przyjemny kryminał marnuje jednak potencjał historii w drugiej części filmu.

"Murder on the Orient Express" (2017, dir. K. Branagh)
Orient Express, legendarny, luksusowy pociąg pozostaje dzisiaj w naszej pamięci
głównie za sprawą klasycznej powieści Agathy Christie

Hercule Poirot, wraz z Sherlockiem Holmesem i Jane Marple, należy do grona najpopularniejszych detektywów w historii literatury. W Morderstwie w Orient Expressie genialny Poirot wyrusza w podróż powrotną do Europy tytułowym, legendarnym pociągiem. Podczas wyprawy dochodzi jednak do zbrodni. Jeden z pasażerów zostaje brutalnie zamordowany w swojej kabinie. Napiętą atmosferę dodatkowo potęguje wymuszony postój pociągu, maszyna utknęła w śniegu po przejściu lawiny. Pierwsze wnioski doprowadzają Poirota do wyłonienia dwunastu podejrzanych, ale każdy z nich zdaje się mieć wystarczająco mocne alibi. Kluczem w śledztwie zdaje się być powiązanie ofiary z inną, wstrząsającą sprawą sprzed lat. Sprawą, która uruchomiła tryby machiny zemsty.

Branagh jest bardzo wierny literackiemu pierwowzorowi, ale scenariusz ugina się pod ciężarem poprawności politycznej. Jeśli twórcy chcieli w ten sposób powiedzieć coś o współczesności, to niestety polegli. Zamiast rozprawiać o równości oraz walce z rasizmem i uprzedzeniami, to recytują utarte, powszechne hasła za pomocą filmowych klisz. Podobnie zresztą ma się sprawa z puentą opowieści, czyli relatywizmem sprawiedliwości, która grzęźnie w dydaktyzmie i oczywistościach. Ten zmarnowany na nieskomplikowane schematy czas sprawia, że zostaje znacznie mniej miejsca na wątek śledztwa Poirota, podczas którego powinniśmy wszakże poznać bliżej licznych podejrzanych.

"Murder on the Orient Express" (2017, dir. K. Branagh)
Branaghowi nie udaje się niestety przedstawić postaci dwunastu podejrzanych,
gwiazdorska obsada pozostała więc niewykorzystana

Johnny Depp w końcu w stonowanej roli Edwarda Ratchetta, ofiary morderstwa, a do tego: Penelope Cruz, Willem Defoe, Judi Dench, Derek Jacobi, Michelle Pfeiffer i wschodząca gwiazda nowych Gwiezdnych wojen, Daisy Ridley - tak obszerną, doborową obsadę trzeba jednak wykorzystać. Co prawda ekspozycja przebiega dość sprawnie, Branagh pomysłowo zainscenizował pierwsze sceny z bohaterami filmu, ale im dalej w las, tym bardziej ta misterna konstrukcja nabiera nieprzekonujących kształtów. To natomiast sprawia, że zaaranżowany na ostatnią wieczerzę finał staje się już wydumanie wykalkulowanym, mechanicznym zakończeniem, w dialogach nastawionym na łopatologiczne wyjaśnienie zawiłej zagadki.

Historie postaci - motor napędowy opowieści, rozmywają się gdzieś w akcji filmu, którą Branagh nakierował na odtwarzaną przez siebie samego postać Poirota. Bohater powieści Agathy Christie zyskał przychylność fanów genialnym sposobem dedukcji, opartym na psychologii zbrodni i dociekaniu motywów przestępców. Poirot ma przy tym wszystkim swoje drobne osobiste obsesje, przede wszystkim pod względem utrzymywania porządku i zachowywania symetrii. Problem w tym, że bohater Branagha wydaje się być po prostu uczłowieczoną, mniej ekscentryczną wersją cumberbatchowskiego Sherlocka. Do tego jest coś skrajnie egocentrycznego w sposobie prowadzenia i przedstawienia postaci głównego bohatera przez reżysera-aktora. Jakby Branagh za wszelką cenę próbował podkreślić swoją rolę, nie zdając sobie sprawy, że robi to kosztem innych, równie ważnych dla intrygi bohaterów.

"Murder on the Orient Express" (2017, dir. K. Branagh)
Poirot Branagha ma w sobie sporo z Holmesa Cumberbatcha
i zdecydowanie brakuje mu jakiegoś znaczącego wyróżnika

Morderstwo w Orient Expressie jest więc filmem przede wszystkim dla widzów, którzy nie znają historii pierwowzoru i jego zakończenia. Mimo usilnych prób, Branaghowi nie udaje się wydobyć więcej z opowieści Christie. Tajemnica zmyślnej intrygi pozostaje więc największą siłą filmu. Niezmiernie ciekawi mnie, jak odebrałbym ten film bez wcześniejszej znajomości rozwiązania zagadki. 


Morderstwo w Orient Expressie
Murder on the Orient Express, 2017, reż. Kenneth Branagh
Filmweb ----- IMDb ----- Rotten Tomatoes






! SPOILER CORNER !



W filmie Branagh puszcza oczko do fanów pierwowzoru. Są momenty, w których ukazuje podejrzanych bohaterów przez pryzmat rozdwajającej obraz szyby. W ten sposób podkreśla ich drugą tożsamość. Co z tego, jeśli jest to jeden z niewielu pomysłów, które w jakiś sposób urozmaicają seans filmu zapewne bardzo licznemu gronu osób znających finał historii Morderstwa w Orient Expressie...


Komentarze