Kończąc już temat „Nocy” (1961, reż. M. Antonioni) trzeba jeszcze przywołać finałową scenę rozmowy małżonków o świcie. W poprzednim wpisie starałem się nie odkrywać za wiele, natomiast – jak wspominałem – motyw ten jest tak mocny i tak pięknie rozegrany, że należy mu się parę oddzielnych słów.
UWAGA, cały ten komentarz to SPOILER CORNER, a załączony materiał to scena końcowa filmu!
![]() |
| Po nocy pełnej uniesień Giovanni i Lidia o świcie konfrontują swoje uczucia |
Po emocjonalnej nocy Giovanni i Lidia wychodzą z domu Gherardiniego i postanawiają jeszcze usiąść na trawie, aby w akompaniamencie muzyki popatrzeć na świt wschodzącego nowego dnia. Zaczynają rozmawiać. Lidia zdradza mężowi skrywaną przez całą noc informację o śmierci Tommaso. Oboje wspominają przeszłość, młodzieńcze uniesienia, kiedy to byli uwikłani w romantyczny trójkąt z ich zmarłym przyjacielem. Okazuje się, że Tommaso, podobnie jak Giovanni, zalecał się do Lidii, ale ta wybrała początkującego pisarza. Dopiero tutaj Antonioni ukazuje nam cały bagaż uczuć i zależności bohaterów. Przez cały film praktycznie nie wiemy z czego dokładnie wynika przywiązanie małżeństwa. Końcowa scena uzupełnia te powstałe luki i przedstawia pełny obraz ich relacji.
Prawdziwa tragedia jednak jeszcze przed nami. Lidia wyjmuje z torebki skrzętnie przechowywany, pełen uniesień list i odczytuje jego treść. Giovanni wsłuchuje się w każde słowo. Widać, że utożsamia się z autorem, ogarnia go nostalgia, ale nie potrafi rozpoznać twórcy. Na pytanie „kto to napisał” Lidia z konsternacją odpowiada: „Ty”. Właśnie w tym momencie kobieta zdaje sobie sprawę, że z emocjonalnej więzi, która ich łączyła, nie pozostało już nic, a podtrzymywane złudzenia są całkowicie płonne. Giovanni, niemal mechanicznie, próbując podtrzymać jedyny pewnik w jego życiu, postanawia wskrzesić dawne uczucia i namiętnymi pocałunkami stara się przekonać żonę do swojego oddania. „Nie... Ja już cię nie kocham. I ty mnie także. Powiedz to” zostaje skwitowane przez zrozpaczonego mężczyznę: „Nie powiem tego. Bądź cicho”. Teraz już Giovanni próbuje wmówić nadzieję nie tylko siebie, ale także Lidii. Używa siły, aby posiąść żonę i w ten sposób ożywić ich związek. Kobieta w końcu milknie, a kamera odjeżdża ukazując panoramę porannego świtu.
To wspaniałe, niejednoznaczne zakończenie pozostawia widza z oczywistym pytaniem o dalsze losy małżeństwa. Czy Lidia zamilkła i poddała się mężowi, ponieważ ostatecznie uległa pod ciężarem beznadziejności swojego losu? Czy Giovanni jest jeszcze w stanie przekonać żonę do miłości, którą zresztą najpierw musi mechanicznie obudzić sam w sobie? Co dokładnie oznacza finałowy obraz świtu, początek końca, czy też koniec uczuciowego mroku nocy?
Mimo upływu lat „Noc” pozostaje więc jednym z najciekawszych filmów o rozpadzie uczuć. A mistrzowsko poprowadzona i zagrana (kontemplacja Mastroianniego i rozpacz Moreau, tak pięknie subtelna po wymówieniu słów: „Ty”) scena finałowa idealnie dopełnia obrazu emocjonalnego spustoszenia.

Komentarze
Prześlij komentarz